poniedziałek, 2 grudnia 2013

W Polsce panuje powszechna niechęć do Rosjan i jest to fakt raczej nie podważalny. Można to nazywać na wiele sposobów - troską o interes narodowy, tradycją czy rusofobią. Nazwa jest tutaj mało istotna, ciekawszy jest fakt, że to jeden element, który potrafi połączyć ze sobą środowiska całkowicie odmienne, które nie zgodzą się  w absolutnie niczym innym.
Euroentuzjasta widzi tutaj zagrożenie, ewentualnie konkurencję Unii Europejskich i kraj sprzeciwiający się jej polityce w każdej dziedzinie, nie tylko politycznej, a także, a może raczej przede wszystkim, społecznej. Zakaz propagowania homoseksualizmu, ograniczenia adopcji czy nawet sprawa zielonych, kiedy to Putin wyraźnie pokazał, że noszenie koszulki Greenpeace'u wcale nie legalizuje łamania prawa. Rosja stoi tu cierniem w oku Unii, chociaż ciężko też nazywać cierniem kraj o powierzchni 3-krotnie od większej.
Inne problemy widzą i to jest znamienne, środowiska sympatyzujące z ideologią rosyjską, określone zbiorczym, chociaż wyjątkowo mało precyzującym określeniem prawica. Bo każdy o takich poglądach znajdzie wiele wspólnego w polityce naszego sąsiada - czy to chodzi o patriotyzm i dumę z własnej narodowości czy też o liberalizację gospodarki, a nawet o wspomniane już wcześniej kwestie społeczne tyczące homoseksualizmu i tak zwanej eko-polityki.
Przyczyny niechęci do Rosjan przez te środowiska można podzielić na dwie - historyczne i "niepodległościowe". W pierwszej chodzi, jak się łatwo domyśleć, o nasze wspólne dzieje i minione konflikty. Bo i historię takich mamy długą, rozpoczętą w 1018 przez najazd Bolesława Chrobrego na Kijów, aż do klęski powstania styczniowego w 1864. O tym ciężko dyskutować i wszystko zależy od personalnych upodobań, tego w jaki sposób dana osoba podchodzi do zagadnień historycznych. Bardziej więc chciałbym skupić się na tej drugiej grupie - obawom, że Rosja jest zagrożeniem naszej niepodległości. I tego jak ciężko merytorycznie takie stwierdzenia obronić. Wiele osób patrzy na współczesną Rosję przez prymat czasów ZSRR pomieszanym z ciężkimi czasami transformacji za Jelcyna. Że jest to kraj pełny ogromnych kontrastów społecznych, biedny, zacofany z nielicznymi oligarchami, który jednocześnie prowadzi rywalizacją z USA na wszystkich frontach i tylko czeka na dogodną sytuację, by ponownie wyciągnąć swoje macki w stronę Polski i wprowadzić armię czerwoną na jej tereny. Obraz ten jest nieaktualny i te przeobrażenie Rosja zawdzięcza w dużej mierze Rosji - obniżki podatków pomogły uczynić gospodarkę konkurencyjną i znacznie podniosły standard życia, co łatwo można zobaczyć wybierając się na wakacji choćby do Egiptu, wręcz przeżywającego okupację przez rosyjskich turystów - i nie mówimy tutaj wcale o nowobogackich przypływającymi własnymi jachtami, tylko o typowych rodzinach z dziećmi. Także sami oligarchowie poczuli ciężką rękę Kremla, który nie uznaje dalszego przejmowania krajowego majątku za bezcen, co najboleśniej odczuł Chodorowski przy wyprzedawaniu złóż ropy naftowej Amerykanom. Patrząc na to, trudno uznać politykę Putina za nieracjonalną, a taką byłaby próba odbudowy układu warszawskiego w jego poprzedniej formie. Na pewno Polsce nie grozi ze strony Rosji aneksja - ostatnie przypadki występowały w czasie drugiej wojny światowej 70 lat temu, obecnie na coś takiego nie ma szans. Więc okupacja wojsk? Też mało prawdopodobne jeśli popatrzeć, że Rosja nie może sobie pozwolić nawet na bezpośrednią konfrontację z Gruzją, ONZ znacznie ogranicza możliwość podjęcia tego typu interwencji i nawet USA musi się liczyć z sankcjami w przypadku konfliktów z dyktaturami, a jest przecież wciąż jedynym supermocarstwem. Jedyną szansą dla Rosji byłoby więc odtworzenie układu warszawskiego w formie podobnej do NATO - dobrowolnej organizacji zrzeszającej państwa o wspólnych interesach. Rzecz jasna centralną rolę by odgrywała Moskwa, podobnie jak to robi Pentagon, jednak Polska w każdym bloku z racji swojej siły będzie w pozycji podrzędnej jak to się dzieje obecnie z NATO i UE. A Rosja ma nam sporo do zaoferowania - jest to jeden z najbogatszych w zasoby mineralne krajów, państwo, gdzie benzyna kosztuje 3 zł za litr, z dużym rynkiem zbytu.Weźmy na przykład gaz - co jakiś czas podnosi się kwestia uzależnienia Polski od gazpromu i propozycja poszukania jakiejś alternatywy, zazwyczaj sporo droższej. A na pytanie czy Polskę, kraj, gdzie dług publiczny wynosi 1 035 033 546 037 zł stać na to, niech każdy sobie odpowie sam. Współpraca z Rosją w dziedzinie kulturowym także jest korzystna - to wspólny front przeciwko zarówno polityce gender, jak i przeciwko polityce Greenpeace, będącym dla Polski szczególnym zagrożeniem z racji opierania swej energetyki na węglu.
Pojawiający się pomysł zawężenie współpracy w formie układu warszawskiego bez Rosji zaś ma małe szanse powodzenia jeśli popatrzy się na stosunek byłych republik radzieckich wobec Polski - wszyscy nasi wschodni sąsiedzi z wyjątkiem Rosji budują swoją tożsamość narodową na nienawiści do Polaków. Nawet obecne protesty na Ukrainie dzieją się pod flagą UPA, wcześniej zaś Juszczenko nadał Baderze tytuł bohatera narodowego, a UPA i OUN określił organizacjami kombatancki. Podobny kierunek obrała Litwa i Białoruś, tak więc z geopolitycznego punktu widzenia, współpraca z Rosją jest dla nas najbardziej korzystnym rozwiązaniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz