wtorek, 24 grudnia 2013

Skoro wiemy już, że wola do ataku istniała, pytanie brzmi dlaczego więc nie zaatakowano? Keitel, Jodel i Manstain, niemieccy dowódcy po wojnie twierdzili jednogłośnie, że gdyby alianci zaatakowali we wrześniu 1939, III Rzesza nie miałaby żadnych szans na obronę i ogłaszają to hazardowym posunięciem Hitlera, który na froncie zachodnim pozostawił tylko minimalne siły. Jodel wręcz podaje liczbę - 23 dywizje. Manstein pisze: Jest niezbitym faktem, że Niemcy po prostu musieli wygrać tę kampanię, z racji swojej przewagi oraz nieskończenie bardziej korzystnej sytuacji startowej, ale pod warunkiem spełnienia dwóch warunków:
Pierwszy był taki, że niemieckie dowództwo musiało zaakceptować bardzo wysoki stopień ryzyka na zachodzie w celu uzyskania niezbędnej przewagi na wschodzie. Drugim było to, że Zachodnie Potęgi w żaden sposób nie wykorzystają tego ryzyka w celu udzielenia pomocy Polsce na czas. Nie ma żadnych wątpliwości, że sprawy mogły potoczyć się zupełnie innym torem gdyby Zachodnie Potęgi rozpoczęły ofensywę na zachodzie w najwcześniejszym możliwym terminie. To by oczywiście implikowało istnienie polskiego dowództwa o raczej większym poczuciu realizmu - dowództwa, które - zamiast rozpraszać wszystkie swoje siły od samego początku w celu uczepienia się tego, co i tak nie mogło być utrzymane - skoncentrowałoby wszystkie swoje siły na kluczowych pozycjach i walczyło systematycznie przez czas potrzebny do skonfrontowania Niemców z dylematem prawdziwej wojny na dwa fronty. Odwaga z którą polscy żołnierze walczyli aż do samego końca byłaby wystarczającą gwarancją ich możliwości utrzymania się aż do czasu kiedy aliancka ofensywa dotarłaby do Renu i poważnie zmusiła niemieckie dowództwo do przemyślenia sprawy odwołania kampanii w Polsce". Keitel ich słowa potwierdza.
Nazwijmy sprawy po imieniu - ludzie, którzy powtarzają ich słowa, obrażają działania polskie we wrześniu 1939, bo po prostu twierdzą, że armia polska poniosła klęskę walcząc z Wermachtem, którego naczelne dowództwo nawet nie wie ile ma żołnierzy, już nie mówiąc o tym gdzie są ulokowani. Na zachodzie stacjonowało ponad milion żołnierzy - 49 dywizji. Osadzone na wąskim froncie, na ufortyfikowanej linii Zygryfda. Tutaj pozwolę sobie zacytować z jednego forum internetowego komentarz do słów Mansteina: Szkoda tylko, że feldmarszałek – mający przecież opinię najtęższego umysłu wśród oficerów operacyjnych Wehrmachtu , nie pokusił się o sporządzenie planu takiej ofensywy. Byłoby ciekawe jaką opcję by wybrał : 1) manewr okrążający z zachodu przez Belgię , lub jego ulubione Ardeny ( z pogwałceniem neutralności krajów Beneluxu rzecz jasna ), 2 ) podobny manewr, tylko inwazja Niemiec nastąpiłaby poprzez Szwajcarię, ( Helweci z całą pewnością by się bronili - ale co tam ) 3) czołowy szturm i przełamanie Linii Zygfryda. A może – kto go tam wie – od razu zaproponowałby wpłynięcie kilku pancerników Royal Navy do Łaby. ?
Ten sam Manstein pisze w pamiętnikach, że już 3 i 4 września dyslokowano większośc Luftwaffe obecnego w Polsce na zachód, wspomagając i tak potężne już siły powietrzne stacjonujące tam. Francja nie miała zmobilizowanej armii, siły, które właśnie były dostępne, użyto w pierwszych dniach walk, to jest ta ofensywa w Saarze rozpoczynająca się 7 września. Zanim jednak reszta armii osiągnęła gotowość do walki, kampania w Polsce była rozstrzygnięta. Francja nie miała żadnych szans w samodzielnej ofensywie, kiedy Wermacht jest skoncentrowany na jednym froncie Francja liczyła wtedy 39 mln, Niemcy 76. Ponadto Francja była w kryzysie demograficznym po I wojnie światowej, jej rocznik mobilizacyjny wynosił zaledwie 140 tysięcy, kiedy Polski, kraju mniej ludnego około 250 tysięcy. Cała koncepcja opierała się więc na walce na dwa fronty, a tutaj mamy klęskę Wrześniową - Hadel pisze już 6 września, że przeciwnik jest pokonany. 14 września, po dwóch tygodniach walk mamy jedyną zorganizowana jednostkę polową w postaci resztek sił własnie będących okrążanych pod Bzurą. SGO Polesie i inne tego typu wynalazki to zaledwie łabędzi śpiew nie odciążający frontu zachodniego w żaden sposób. A możemy wyczytać w studium Tadeusza Kutrzeby uznawanego za najlepszego polskiego dowódce polowego we Wrześniu - zanim pomoc francuska zaznaczy wyraźni efekt, Polska musi być przygotowana na 6-8 tygodnia, w czasie których należy uniknąć rozbicia głównych sił. Nasze wojsko zostało rozbite zaś praktycznie w 10 dni. A obwianie zachodu o zdradę jest akurat na rękę praktycznie wszystkim zainteresowanym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz