niedziela, 8 grudnia 2013

Odnośnie kampanii francuskiej narosło w Polsce wiele mitów. Ogólny jej obraz wygląda mniej więcej tak - Francuzi byli za tchórzliwi, żeby opuścić linię Maginota, zagłupi, by pomyśleć, że Niemcy mogą ją obejść, a potem się praktycznie bez walki poddali. Trochę psuje ten obraz, że kampania na zachodzie trwała dłużej od wrześniowej, ale tłumaczy się to tym, że Polacy stawiali opór jako jedyni. Obraz ten, chociaż powszechny, jest kompletnie błędny.
Francuzi doskonale wiedzieli, że główne uderzenie pójdzie przez Belgię, linia Maginota miała służyć przede wszystkim osłonięciu mobilizacji armii francuskiej, czyli kupić trochę czasu. Problemem jednak był brak chęci do kooperacji ze strony belgijskiej - sam kraj zadeklarował przed wojną neutralność(w 1936), nie zgodził na rozlokowanie wojsk francuskich przed agresją niemiecką, a już w trakcie walk spieszące się z pomocą siły alianckie przywitał strajkiem kolejarzy. Brzmi to trochę absurdalnie? Jednocześnie obala to tezę, że francuska doktryna polegała tylko na siedzeniu na linii Maginota, ba można uznać, że właśnie opuszczenie pozycji obronnych było główną przyczyną porażki. Czemu to zrobiono? Powodów jest kilka - z plaży we Flandrii jest najłatwiejsze dojście do inwazji na Wielką Brytanię, więc Anglicy nalegali na obronę Belgii. Chciano też chronić jeden z największych okręgów przemysłowych Francji wokół Lilie. Próbowano pomóc też wojskom belgijskim i holenderskim, które zwiększały potencjał aliancki. Jak się okazało było to błędem.
Niemcy początkowo chciały atakować podobnym planem jak w czasie I wojny światowej - zmodyfikowanym planem Schlieffena i na taki wariant się alianci przygotowali. Dopiero później, na osobisty rozkaz Hitlera, zdecydowano się go zmodyfikować na tak zwany sierp Mansteina. Polegał on na ataku przez Ardeny, które Francuzi i Anglicy, po przeprowadzeniu próbnych manewrów, uznali za niemożliwe do sforsowania przez czołgi. Okazało się to decydującym błędem kampanii - kiedy I Grupa Armii spieszyła się ku atakującym od północy siłom niemieckiej Grupy Armii B, oddziały pod dowództwem Rundstedta uderzyły w kierunku Sedanu na nie bronioną flankę, odcinając najlepsze jednostki francuskie. Tym jednym manewrem Wermacht wygrał kampanię, jeszcze jakiekolwiek szans na kontratak przekreśliło odwołanie dotychczasowego dowódcy Gamelina i zastąpienie go Weymandem - przez 3 dni alianci byli pozbawieni naczelnego dowództwa. Jeszcze Francuzi walczyli przez ponad miesiąc przeciwko przeważającym siłom(generał von Reichenau określił, że walczyli jak lwy), jednak nie mieli szans i podpisali rozejm 22 czerwca, kiedy to wprawdzie wciąż połowa kraju nie była okupowana przez Wehrmacht, kiedy nie była już możliwa skuteczna obrony i oznaczało to tylko bezsensowną masakrę francuskich żołnierzy.
Mimo wszystko można uznać, że III Rzesza poniosła bardzo bolesne straty - około 67 tysięcy zabitych lub zaginionych, 110 tysięcy rannych, 1800 zniszczonych lub uszkodzonych samolotów, 800 zniszczonych czołgów. Dla porównaniu w Polsce było około 17 tysięcy zabitych lub zaginionych, 250 czołgów, 550 samolotów, a w czasie pierwszych 5 miesięcy walk z ZSRR 71 tysięcy zabitych lub zaginionych, 138 tysięcy rannych, 1300 czołgów i 660 samolotów. Jak widać więc, opór był zacięty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz