środa, 11 grudnia 2013

Przez Polskę przebiegł 5 grudnia okrzyk radości - pan Wiesław Johann uznał autorytarnie, że nie ma narodu śląskiego. Ot - jeden podpis i osoby, które czuły się Ślązakami, mają się nimi przestać czuć. Skojarzenie z volkslistą jest oczywiste - tutaj także, tym razem pan dwa razy H - Heinrich Himmler decydował, oczywiście przez odpowiednie osoby, kto ma zaszczyt należeć do dumnej rasy aryjskiej, a kto nie. Najbardziej boli, że właśnie Polacy, których istnienie było negowane, teraz sami sięgają po te same metody, oczywiście skala jest inna, jak i inne są czasy.
Naród to pojęcie ciężkie do zdefiniowania, jednak przyjmuje się, że najważniejsze jest poczucie tożsamości. Jeśli istnieje pewna grupa ludzi, mająca wspólne korzenie, historię, kulturę i przede wszystkim czująca się odrębną, wtedy używamy pojęcia naród. Narodowi śląskiemu się wypomina brak odrębnego języka, nie widzę jednak dlaczego miałby to być decydujący argument. Szwajcarzy współdzielą trzy języki, nie ma jednak żadnej wątpliwości, że stanowią jedną, silną wspólnotę. Z kolei język Hiszpański współdzieli ze sobą co najmniej 19 narodów. Najważniejsze jest właśnie poczucie odrębności. Śląsk przed włączeniem do Polski w XX wieku, najpierw 300 lat spędził pod władaniem państw Niemieckim, wcześniej zaś 300 jako lenno króla czeskiego. To jest 24 pokolenia, w czasie których region łączyła wspólna historia, przede wszystkim ze sobą. Teraz zaś nasz sędzia najwyższy stwierdza, że to nic nie znaczy, bo mają być urzędowo Polakami. A polscy patrioci go popierają, wygląda to groteskowo, skoro wielokrotnie rzucali hasłem - kto nie czuje się Polakiem, nim nie jest. Do tego autonomia śląska odwołuje się do chołubionej II RP, kiedy region ten cechował  się tak dalece idącą samodzielnością, że prowadził nawet politykę zagraniczną.
Tego zachowania nie można nawet tłumaczyć troską o jednorodność Polski - Ślązacy stanowią na Śląsku mniejszość, II wojna światowa i masowe migracje ludności dokonane przez Stalina sprawiają, że większość osób go zamieszkujących swoje korzenie wywodzi z Litwy czy Ukrainy. RAŚ ma poparcie rzędu kilku procent. To jest po prostu odebranie prawa pewnej grupie ludzi do poczucia własnej tożsamości narodowej. Jeśli porównanie do Volkslisty jest zbyt silne, kontrowersyjne, można to porównać do działań muzułmańskich Turków czy Arabów na bliskim wschodzie. Nie są to kultury, na których Polacy powinni się wzorować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz